kolejny po wypadku...
: 06.06.2011, 19:03
Cześć!
Jeszcze dobrze jeździć w tym sezonie nie zacząłem i już miałem wypadek. Mam nadzieję, że przeczyta to ktoś z podobnymi doświadczeniami i jakimiś poradami mnie wspomoże.
No więc, w zeszłym tygodniu we Wrocławiu na skrzyżowaniu ulic Boya-Żeleńskiego i Berenta miałem wypadek. Ja jechałem ul. Boya (główna) a z Berenta (podporządkowana) z mojej prawej wyjeżdżały 2 samochody skręcające w lewo (czyli tak jakby w moją stronę). Pierwszy wyjechał normalnie nie wymuszając pierwszeństwa, ale widziałem, że drugi samochód też dojeżdża, więc dla bezpieczeństwa już trzymałem rękę na hamulcu. Kobieta zwolniła, a może się nawet zatrzymała, więc przyspieszyłem tuż przed skrzyżowaniem i w tym momencie ona też ruszyła (wydaje mi się, że nawet nie spojrzała w lewo przed ruszeniem), no i w ten sposób wylądowałem na jej drzwiach. Hamowałem przednim i tylnym hamulcem i tył mi wszedł w poślizg, więc uderzyłem ustawiony do niego równolegle.
Tutaj dokładniej opisywać nie będę, bo sensu chyba nie ma. Jechałem z pasażerką i jakoś się pozbieraliśmy itd itd. Ja mam tylko lekko stłuczone kolano, ale dziewczynie zdjęło kawałek skóry spod kolana i ma mocniej potłuczone to kolano (mam tylko nadzieję, że więzadła i ścięgna całe).
I teraz zaczynają się problemy. Nas zabrała karetka, bo karetkarze nas przekonali, że tak będzie lepiej (większe odszkodowanie itp., poza tym może jakieś inne obrażenia się znajdą). Policja na miejsce przyjechała 2 godziny później, jak jeszcze siedzieliśmy w szpitalu (spędziliśmy prawie 4 godziny, podczas których zrobili nam prześwietlenie kolan lewych, stwierdzili, że złamania nie ma i wysłali do domu - NIC więcej nie sprawdzali i nie pytali). Baba zeznała policji, że wyprzedzaliśmy samochód na skrzyżowaniu, który właśnie skręcał w prawo, więc miała jakby wolną drogę do skrętu w lewo, no i oczywiście, że pędziliśmy. Policja doszukała się śladów na środku drogi mniej więcej na podwójnej ciągłej, które pojechałem oglądać po wyjściu ze szpitala i ich nie znalazłem. W zasadzie były tam jakieś ślady, ale wyraźnie opon samochodowych. Ale w protokole policji te ślady już tam są. Sprawa poszła do sądu. I to jest pierwszy problem.
Drugi problem jest taki, że nie miałem ważnego przeglądu - skończył mi się w połowie maja, przeoczyłem to.
Dziwną sytuacją jest też to, że znalazłem kamerę na ścianie szkoły, która jest tam na rogu, która idealnie łapie skrzyżowanie i wszystko byłoby widać jak na dłoni i nie musiałbym się martwić o moją niewinność, gdyby nie to, że brakuje 1,5 minutowego fragmentu w nagraniach właśnie z momentu wypadku - po prostu w pewnym momencie przeskakuje obraz i już widać tylko motor na ziemi i wybiegającą ze szkoły dyrektorkę, żeby zobaczyć co się stało.
to w zasadzie chyba wszystko co mam do opisania
Macie pojęcie, czy bez ważnego przeglądu mam szanse dostać odszkodowanie od jej ubezpieczyciela jeśli sąd orzeknie, że to jej wina? lub jeśli będzie to moja wina, to czy mój ubezpieczyciel jej wypłaci?
Jeszcze dobrze jeździć w tym sezonie nie zacząłem i już miałem wypadek. Mam nadzieję, że przeczyta to ktoś z podobnymi doświadczeniami i jakimiś poradami mnie wspomoże.
No więc, w zeszłym tygodniu we Wrocławiu na skrzyżowaniu ulic Boya-Żeleńskiego i Berenta miałem wypadek. Ja jechałem ul. Boya (główna) a z Berenta (podporządkowana) z mojej prawej wyjeżdżały 2 samochody skręcające w lewo (czyli tak jakby w moją stronę). Pierwszy wyjechał normalnie nie wymuszając pierwszeństwa, ale widziałem, że drugi samochód też dojeżdża, więc dla bezpieczeństwa już trzymałem rękę na hamulcu. Kobieta zwolniła, a może się nawet zatrzymała, więc przyspieszyłem tuż przed skrzyżowaniem i w tym momencie ona też ruszyła (wydaje mi się, że nawet nie spojrzała w lewo przed ruszeniem), no i w ten sposób wylądowałem na jej drzwiach. Hamowałem przednim i tylnym hamulcem i tył mi wszedł w poślizg, więc uderzyłem ustawiony do niego równolegle.
Tutaj dokładniej opisywać nie będę, bo sensu chyba nie ma. Jechałem z pasażerką i jakoś się pozbieraliśmy itd itd. Ja mam tylko lekko stłuczone kolano, ale dziewczynie zdjęło kawałek skóry spod kolana i ma mocniej potłuczone to kolano (mam tylko nadzieję, że więzadła i ścięgna całe).
I teraz zaczynają się problemy. Nas zabrała karetka, bo karetkarze nas przekonali, że tak będzie lepiej (większe odszkodowanie itp., poza tym może jakieś inne obrażenia się znajdą). Policja na miejsce przyjechała 2 godziny później, jak jeszcze siedzieliśmy w szpitalu (spędziliśmy prawie 4 godziny, podczas których zrobili nam prześwietlenie kolan lewych, stwierdzili, że złamania nie ma i wysłali do domu - NIC więcej nie sprawdzali i nie pytali). Baba zeznała policji, że wyprzedzaliśmy samochód na skrzyżowaniu, który właśnie skręcał w prawo, więc miała jakby wolną drogę do skrętu w lewo, no i oczywiście, że pędziliśmy. Policja doszukała się śladów na środku drogi mniej więcej na podwójnej ciągłej, które pojechałem oglądać po wyjściu ze szpitala i ich nie znalazłem. W zasadzie były tam jakieś ślady, ale wyraźnie opon samochodowych. Ale w protokole policji te ślady już tam są. Sprawa poszła do sądu. I to jest pierwszy problem.
Drugi problem jest taki, że nie miałem ważnego przeglądu - skończył mi się w połowie maja, przeoczyłem to.
Dziwną sytuacją jest też to, że znalazłem kamerę na ścianie szkoły, która jest tam na rogu, która idealnie łapie skrzyżowanie i wszystko byłoby widać jak na dłoni i nie musiałbym się martwić o moją niewinność, gdyby nie to, że brakuje 1,5 minutowego fragmentu w nagraniach właśnie z momentu wypadku - po prostu w pewnym momencie przeskakuje obraz i już widać tylko motor na ziemi i wybiegającą ze szkoły dyrektorkę, żeby zobaczyć co się stało.
to w zasadzie chyba wszystko co mam do opisania
Macie pojęcie, czy bez ważnego przeglądu mam szanse dostać odszkodowanie od jej ubezpieczyciela jeśli sąd orzeknie, że to jej wina? lub jeśli będzie to moja wina, to czy mój ubezpieczyciel jej wypłaci?