No To Puszcza
Sobotni poranek miał coś z wizyty Miauczyńskiego u matki- trzeba było „skrobać, bo zmarznięte”.
Skleroza, którą eufemistycznie można nazwać chęcią dodania dramatyzmu zaowocowała zdjęciami z balansem bieli na "żarówka"
Na szczęście rzut oka na ekranik uświadomił błąd i z żarówki zrobiło się auto.
Oszroniona trawa na nadrzecznych łąkach tworzyła przyjemny klimat
Niespiesznie, bo czekając na naprawianego po drodze Kata przyturlaliśmy się na obornicki tor. Jedynym pojazdem forsującym zamarznięte błotne koleiny była offCorsa z sędziwym wędkarzem za sterami. Trzeba przyznać, że halsował ostro nie zbaczając na skromny prześwit podwozia.
Żabi skok i jesteśmy na puszczańskich piaszczystych podjazdach, fantastyczna zabawa
Mimo sceptycyzmu wobec pomarańczy poznałem ich możliwości- są takie szybkie, że nie sposób uchwycić ich w kadrze
W wielu miejscach można było zauważyć działalność leśnego pasożyta homo sapiens
Stanowcze burczenie z okolic pępków przypomniało nam właściwy cel podróży. Kolega na KTM był skonfundowany- myślał, że to jego silnik.
Niczym skrzyżowanie harcerza z jaskiniowcem- bez trudu, za pomocą zaledwie kilku kostek rozpałki uzyskaliśmy życiodajny ogień
Magda zaleca specjalizację, zatem do wyboru były dwie zupy i jedno danie główne- kiełbasy.
W drodze powrotnej zdarzały się ładne miejscówki
Powrót nie był najłatwiejszy, wierzchnia warstwa ziemi odtajała tworząc istne lodowisko.
To na tyle