Melduje się stolica, dotarłem prawie szczęśliwie.
Wielkie dzięki raz jeszcze dla Henrego (wraz z małżonką) i Jacentego (również wraz z małżonką) za zlocik (mini można sobie śmiało darować). Zajmowali się nami jak kwoka kurczętami, herbata i kawa od Gospodyni w termosie o północy, śniadanie rano to tylko nieliczne przykłady dobrych uczynków.
Napisałem "prawie szczęśliwie" bo na jakieś 15 km od domu, już w Warszawie, jeden z katamaraniarzy postanowił zawrócić (bo czegoś zapomniał zabrać z domu) w momencie gdy go wyprzedzałem (dodam, że przed wjazdem do miasta włączyłem "długie" więc ciężko mnie było nie zauważyć). Niestety nie obeszło się bez bliskiego spotkania trzeciego stopnia. Prędkość miałem niewielką więc nie przydał się mój nowy super-bezpieczny Shuberth. Z pierwszych oględzin wynika że ucierpiało jedynie moje przekonanie jakim to jestem przewidującym kierowcą oraz plastiki - czacha, owiewka, zegary. Kierowca katamarana spytał się tylko: pisze pan oświadczenie czy wzywamy Policję (przekonany o mojej winie). Ponieważ ja miałem odmienne zdanie, wezwaliśmy Policję. Po kilku słowach wyjaśnień strony przeciwnej ja już nic nie musiałem dodawać. Przez następne 15 minut gość przekonywał mnie, że jednak możemy obejść się bez Policji (6 pkt, 300-1000 PLN). Skwitowałem krótko: chciał Pan Policji to ją ma (chociaż przez chwilę się łamałem, bo zrobiło mi się go żal). Niestety (dla niego) rok temu po stłuczce syna żony samochodem miałem w ręku oświadczenie sprawcy o przyznaniu się do winy, a PZU miało inne zdanie na ten temat i musiałem skorzystać z własnego AC. Ty razem wolę mieć pewność. Wiadomo nie od dziś: kto ma miękkie serce - ten ma twardą
Do domku wróciłem na kołach, tylko bardzo sympatyczni Policjanci powiedzieli, żebym "uszkodzonym" pojazdem nie odjeżdżał przed nimi. Mogli zabrać dowód - a nie zabrali
Najgorsze w tym wszystkim jest to że nie będę mógł jeździć TA nie wiadomo jak długo
. Mam nadzieję, że córka mi pożyczy swoją 125 ccm