Garaż Sylwka.
- ajzol
- osiedlowy kaskader
- Posty: 118
- Rejestracja: 07.08.2017, 17:47
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Środa Wlkp.
Re: Garaż Sylwka.
Dla kontrastu mój Barn Job
- Tatq_kelob
- dwusuwowy rider
- Posty: 164
- Rejestracja: 13.11.2017, 20:30
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Głowaczów
Re: Garaż Sylwka.
Nieważne dokąd jadę, grunt że wiem gdzie byłem.
- Złomek
- Złomek
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Garaż Sylwka.
Ajzolu, meeting trza by uczynić .
Licznik trochę duży . Od czego masz reflektor? Szukam natchnienia do mojej kolejnej wydumki.
Opony sowietami zalatują, ale skoryguj jakby co. Błotnika przedniego nie przewidujesz? Bardzo szyszkami po paszczy bębni, chyba że takie masaże lubisz .
Licznik trochę duży . Od czego masz reflektor? Szukam natchnienia do mojej kolejnej wydumki.
Opony sowietami zalatują, ale skoryguj jakby co. Błotnika przedniego nie przewidujesz? Bardzo szyszkami po paszczy bębni, chyba że takie masaże lubisz .
- ajzol
- osiedlowy kaskader
- Posty: 118
- Rejestracja: 07.08.2017, 17:47
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Środa Wlkp.
Re: Garaż Sylwka.
Licznik faktycznie mógłby być niższy (w przyszłości będzie). Opony to kopia starych Pirelli, teraz Duro. Lampa traktorowa, po obróbce
Błotnik będzie - skromny.
Błotnik będzie - skromny.
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Garaż Sylwka.
Trochę o pojazdach większej pojemności.
Gutek złożony, nawet jeździ, w weekend szczęśliwi ( ) rozpoczynają rundkę dookoła Polski.
Tu jeszcze w stanie nieco zdekompletowanym:
niemniej, już widać zarys silnika i skrzyni razem.
Dlaczego o tym wspominam? Mając do czynienia na co dzień z perfekcyjną japońską techniką, czasem lubieżnie wspominam zabytkowe i klasyczne etapy mojego motocyklowego życia. Zaglądam w czeluści dajmy na to Harleya Sportstera i co widzę? Lustrzane odbicie sprzęgła, skrzyni Junaka czy innych anglików np.
Do skrzyni Gutka Nevady, z grubsza pasuje silnik od PF 126 albo odwrotnie. Pole do popisu duże .
Czy chciałbym to robić? i tak, i nie. Dziś regulowałem dźwignię biegów w MG Californii 1100 i, po raz kolejny, skonstatowałem, że Japończycy, od lat 70', wykonali kawał brudnej roboty, by nam jeździło się bezobsługowo niezawodnymi nudnymi pojazdami .
Europejskie marki pozostały w swoim światku. Wyspiarze w nieskończoność udoskonalali swoje single; później wpadłszy na pomysł produkcji twinów. Gdy czwórka z kraju wiśni dopracowywała rzędowe czwórki, ci popijając herbatę, rozmyślali nad Tridentami. Niecierpliwi Włosi przy espresso (albo i produktach z winnic ) wpadali na genialne plany poprzecznych czy wzdłużnych sportowych V-ek czasem pędzonych wałkiem kardana a w rozrządzie paskami i wymuszającymi powrót dźwigienek desmo. Przypomnijcie mi kiedyś, proszę, temat wyścigowej Lambretty V2 250 ccm. Mam słabość do tej marki .
Miało być kilka słów o rzędowych czwórkach ze stajni Suzuki, a tu Yamaha:
Rozwinę temat dalej, również mechaniczny, niemniej poproszę o opinie. Tak, wiem, dziwoląg, jeździ się na silniku- reszta to dodatek. Choć dziś osiągi nie robią już takiego wrażenia, to ciągle mam zmarszczki na plecach gdy słyszę dźwięk tej v-czwórki. Podobnie jak w Hondach Magnach na lekkim przelocie. Pisałem o tym.
Dlaczego o V-Maxie? Bo to antyteza Włocha i Brytyjczyka. Silnik i napęd w miarę ok., przy prawidłowym serwisie, polata. Podwozie? Do bani. Liczne konwersje zawiechy, rozpórki w starszych wersjach, to coś przeciwnego podwoziom marek europejskich. A teraz idę spać, mając w myślach czy będzie tylko to:
albo, co gorsza, to:
Ciśnienie oleju notorycznie świeci i brzęczyk jazdy nie umilał .
Gutek złożony, nawet jeździ, w weekend szczęśliwi ( ) rozpoczynają rundkę dookoła Polski.
Tu jeszcze w stanie nieco zdekompletowanym:
niemniej, już widać zarys silnika i skrzyni razem.
Dlaczego o tym wspominam? Mając do czynienia na co dzień z perfekcyjną japońską techniką, czasem lubieżnie wspominam zabytkowe i klasyczne etapy mojego motocyklowego życia. Zaglądam w czeluści dajmy na to Harleya Sportstera i co widzę? Lustrzane odbicie sprzęgła, skrzyni Junaka czy innych anglików np.
Do skrzyni Gutka Nevady, z grubsza pasuje silnik od PF 126 albo odwrotnie. Pole do popisu duże .
Czy chciałbym to robić? i tak, i nie. Dziś regulowałem dźwignię biegów w MG Californii 1100 i, po raz kolejny, skonstatowałem, że Japończycy, od lat 70', wykonali kawał brudnej roboty, by nam jeździło się bezobsługowo niezawodnymi nudnymi pojazdami .
Europejskie marki pozostały w swoim światku. Wyspiarze w nieskończoność udoskonalali swoje single; później wpadłszy na pomysł produkcji twinów. Gdy czwórka z kraju wiśni dopracowywała rzędowe czwórki, ci popijając herbatę, rozmyślali nad Tridentami. Niecierpliwi Włosi przy espresso (albo i produktach z winnic ) wpadali na genialne plany poprzecznych czy wzdłużnych sportowych V-ek czasem pędzonych wałkiem kardana a w rozrządzie paskami i wymuszającymi powrót dźwigienek desmo. Przypomnijcie mi kiedyś, proszę, temat wyścigowej Lambretty V2 250 ccm. Mam słabość do tej marki .
Miało być kilka słów o rzędowych czwórkach ze stajni Suzuki, a tu Yamaha:
Rozwinę temat dalej, również mechaniczny, niemniej poproszę o opinie. Tak, wiem, dziwoląg, jeździ się na silniku- reszta to dodatek. Choć dziś osiągi nie robią już takiego wrażenia, to ciągle mam zmarszczki na plecach gdy słyszę dźwięk tej v-czwórki. Podobnie jak w Hondach Magnach na lekkim przelocie. Pisałem o tym.
Dlaczego o V-Maxie? Bo to antyteza Włocha i Brytyjczyka. Silnik i napęd w miarę ok., przy prawidłowym serwisie, polata. Podwozie? Do bani. Liczne konwersje zawiechy, rozpórki w starszych wersjach, to coś przeciwnego podwoziom marek europejskich. A teraz idę spać, mając w myślach czy będzie tylko to:
albo, co gorsza, to:
Ciśnienie oleju notorycznie świeci i brzęczyk jazdy nie umilał .
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Garaż Sylwka.
Z V-maxem jeszcze się spotkamy, ale dziś chciałbym o meblach .
Taka szafa trzydrzwiowa, z lat 80.
Niedoceniany w Europie, stosunkowo krótko tu sprzedawany. Za wielką sadzawką za to, oferowany jeszcze w 2002/2003 roku. Zresztą Amerykanie mają dużo nowych pojazdów, o których na Starym Kontynencie dawno zapomniano.
Goldwing był pierwszy, pojawił się dekadę wcześniej i zgarnął solidny kawał rynku. Suzuki Cavalcade, no cóż trochę toporne stylistycznie, wyprodukowano ich niewiele, zniknęło szybko. Miało zaawansowany technicznie silnik, zaprojektowany zresztą od nowa; powędrował też do kolejnego dziś już również unikatowego, Suzuki GV Madura.
Yamasze Venture poszczęściło się nieco lepiej, sprzedawała się w większych ilościach. Miała ciekawą deskę rozdzielczą, w kokpicie można było znaleźć informacje o aktualnych nastawach pneumatyki zawieszenia . Raj dla fanów lat 80. Silnik dzieliła z V-maxem, ale bez układu v-boost. Ten agregat znalazł następnie zastosowanie w cruiserze Royal Star. Nie jest specjalnie mocny, ale równo ją oddaje i ma fajną krzywą momentu. W USA sporo Yamah XVZ z V-czwórkami, lata z wózkiem bocznym i/lub przyczepą tylną.
Ale wróćmy do Kawasaki.
To nie było pierwsze podejście tej firmy do tematu najcięższych turystyków. Przed XII, był monstrualny ZG 1300. 6 cylindrów w rzędzie to było coś, co rozpalało wyobraźnię w tamtych czasach. Dziś też rozpala, ale nerwy mojego znajomego, który odbudowuje tego mamuta. Nawet ostatnio bardzo chciał mi podrzucić układ zapłonowy do przeglądu, ale dałem nogę .
A tytułowy Voyager 1200 (XII)?
No cóż, nie tak spektakularny jak poprzednik. Deska rozdzielcza poprawna, stylistyka tyż. Wyposażenie bez fajerwerków, tylko to, co niezbędne. Nawiew ciepłego powietrza na kopyta- ilekroć jadę nim zimą, myślę o przewiewnym Trampku . Osłona przed wiatrem, elegancko. Podwozie nie najgorsze, choć na tle dzisiejszych konstrukcji szału nie ma; do spokojnej turystyki jak najbardziej.
Agregat zestrojony na spokojne oddawanie mocy, dynamika w sam raz, aczkolwiek, przy zdecydowanym otwarciu przepustnicy, wie co ma robić i wychodzi mu to lepiej niż Goldwingowi 1200. Dużo pokrewieństwa mechanicznego wykazuje z późniejszym Zephyrem 1100 i tu jest szansa na ewentualne poszukiwanie klamotów kiedyś. Gdybym miał wybierać, wolałbym Voyagera, niż Goldwinga, m.in. ze względu na późniejszą obsługę czy mechanikę, a także wygodę i poręczność. Co mnie drażni w pojazdach z tamtych lat, to kierownice. 22 mm rury ginie w gabarytach mamutów, u Kawy dodatkowo dedykowana do tegoż pojazdu.
Ten konkretny egzemplarz, pochodzi z pierwszego roku produkcji. Ma prędkościomierz wyskalowany w kilometrach, a nie milach. Ciekawe, bo oficjalnie nie był sprzedawany w Europie, a jednak takie sztuki krążą jeszcze, choć coraz mniej ich w naturze. Kolejne roczniki miały nieco inne plastiki i liczniki jako podstawowe: hamerykańskie, za to występowały w oficjalnych folderach .
Kumpel lubi pojazdy z okresu jego młodości, gdy mógł jedynie sobie pomarzyć. Długo myślał o Hondzie GL 1200, ale w założonym budżecie, nie było nic godnego zainteresowania. Pomału miałem dość poszukiwań czegoś nadającego się do jazdy i w ten sposób skierowaliśmy się w stronę rzeczonej Kawy. Również chwilę trwało znalezienie dobrego egzemplarza, ale, od kilku lat, cieszy się bezstresową jazdą tym wehikułem. Choć coś ostatnio coś przebąkuje o ST 1300 , ale logicznie, po drodze jeszcze jest ST 1100 .
Taka szafa trzydrzwiowa, z lat 80.
Niedoceniany w Europie, stosunkowo krótko tu sprzedawany. Za wielką sadzawką za to, oferowany jeszcze w 2002/2003 roku. Zresztą Amerykanie mają dużo nowych pojazdów, o których na Starym Kontynencie dawno zapomniano.
Goldwing był pierwszy, pojawił się dekadę wcześniej i zgarnął solidny kawał rynku. Suzuki Cavalcade, no cóż trochę toporne stylistycznie, wyprodukowano ich niewiele, zniknęło szybko. Miało zaawansowany technicznie silnik, zaprojektowany zresztą od nowa; powędrował też do kolejnego dziś już również unikatowego, Suzuki GV Madura.
Yamasze Venture poszczęściło się nieco lepiej, sprzedawała się w większych ilościach. Miała ciekawą deskę rozdzielczą, w kokpicie można było znaleźć informacje o aktualnych nastawach pneumatyki zawieszenia . Raj dla fanów lat 80. Silnik dzieliła z V-maxem, ale bez układu v-boost. Ten agregat znalazł następnie zastosowanie w cruiserze Royal Star. Nie jest specjalnie mocny, ale równo ją oddaje i ma fajną krzywą momentu. W USA sporo Yamah XVZ z V-czwórkami, lata z wózkiem bocznym i/lub przyczepą tylną.
Ale wróćmy do Kawasaki.
To nie było pierwsze podejście tej firmy do tematu najcięższych turystyków. Przed XII, był monstrualny ZG 1300. 6 cylindrów w rzędzie to było coś, co rozpalało wyobraźnię w tamtych czasach. Dziś też rozpala, ale nerwy mojego znajomego, który odbudowuje tego mamuta. Nawet ostatnio bardzo chciał mi podrzucić układ zapłonowy do przeglądu, ale dałem nogę .
A tytułowy Voyager 1200 (XII)?
No cóż, nie tak spektakularny jak poprzednik. Deska rozdzielcza poprawna, stylistyka tyż. Wyposażenie bez fajerwerków, tylko to, co niezbędne. Nawiew ciepłego powietrza na kopyta- ilekroć jadę nim zimą, myślę o przewiewnym Trampku . Osłona przed wiatrem, elegancko. Podwozie nie najgorsze, choć na tle dzisiejszych konstrukcji szału nie ma; do spokojnej turystyki jak najbardziej.
Agregat zestrojony na spokojne oddawanie mocy, dynamika w sam raz, aczkolwiek, przy zdecydowanym otwarciu przepustnicy, wie co ma robić i wychodzi mu to lepiej niż Goldwingowi 1200. Dużo pokrewieństwa mechanicznego wykazuje z późniejszym Zephyrem 1100 i tu jest szansa na ewentualne poszukiwanie klamotów kiedyś. Gdybym miał wybierać, wolałbym Voyagera, niż Goldwinga, m.in. ze względu na późniejszą obsługę czy mechanikę, a także wygodę i poręczność. Co mnie drażni w pojazdach z tamtych lat, to kierownice. 22 mm rury ginie w gabarytach mamutów, u Kawy dodatkowo dedykowana do tegoż pojazdu.
Ten konkretny egzemplarz, pochodzi z pierwszego roku produkcji. Ma prędkościomierz wyskalowany w kilometrach, a nie milach. Ciekawe, bo oficjalnie nie był sprzedawany w Europie, a jednak takie sztuki krążą jeszcze, choć coraz mniej ich w naturze. Kolejne roczniki miały nieco inne plastiki i liczniki jako podstawowe: hamerykańskie, za to występowały w oficjalnych folderach .
Kumpel lubi pojazdy z okresu jego młodości, gdy mógł jedynie sobie pomarzyć. Długo myślał o Hondzie GL 1200, ale w założonym budżecie, nie było nic godnego zainteresowania. Pomału miałem dość poszukiwań czegoś nadającego się do jazdy i w ten sposób skierowaliśmy się w stronę rzeczonej Kawy. Również chwilę trwało znalezienie dobrego egzemplarza, ale, od kilku lat, cieszy się bezstresową jazdą tym wehikułem. Choć coś ostatnio coś przebąkuje o ST 1300 , ale logicznie, po drodze jeszcze jest ST 1100 .
- MrWaski
- osiedlowy kaskader
- Posty: 127
- Rejestracja: 16.06.2020, 07:29
- Mój motocykl: mam inne moto...
- Lokalizacja: Słocina
Re: Garaż Sylwka.
Ciekawa ta szafa. Tylko dlaczego trzydrzwiowa?
Romet R125 vel Debeściak
Suzuki DL650 XAM2 vel Ziutek
Suzuki DL650 XAM2 vel Ziutek
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Garaż Sylwka.
Spojrzenie na tył pojazdu, da Ci odpowiedź .MrWaski pisze:Tylko dlaczego trzydrzwiowa?
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Garaż Sylwka.
Trochę o, nieco już zapomnianych, zaprzęgach. I nie mam tu myśli endurozaprzęgów, których to coraz mniej oraz ich wyścigów czy eliminacji do nich. Nb. jak dziś widzę ich zmagania w Kaczych Dołach obok Wschowy. Widzę, jak wypada "małpa" z wózka, jak przejeżdża po nim kolejny zaprzęg, jak gość niezdarnie wskakuje do swojego, a na mecie czeka na niego karetka. Uszkodzenia wielonarządowe, wielokrotne złamania, chyba przeżył.
Ja dziś cywilnie, o pojazdach których poprzednicy brali udział w wielkiej wojnie. To nie był tor, a tzw. codzienne życie. Karetką byli koledzy, a życie ratował często zbieg okoliczności czy, po prostu, szczęście.
Emka. Taka zwykła ema, o której dokładność historyczną, często toczą bój różniaści znawcy. Cenię ich drobiazgowe podejście do tematu.
Lubię motocykle zabytkowe, lubię ten klimat, ale nie trawię ortodoksji. Obracam się w środowisku motocyklowym już wiele lat, doskonale pamiętam imprezy sprzed lat, załóżmy, dwudziestu/ trzydziestu. Czas płynie nieubłaganie, coraz częściej syzyfowe kruszenie kopii o przetłoczenie na pokrywie bagażnika zastępuje możność spotkania osobnika o podobnych zapatrywaniach. Reszta w gestii muzealników .
Zwykły zaprzęg M-72,lekko skundlony, dziś nabiera rangi symbolu. Chichot losu i historii, bo ludzie potrafiący wychwycić nieścisłości, znikają. Pozostaje pamięć, zawodna zresztą, udokumentowana lub nie. Naturalny bieg czasu i zdziwienie odkrywających "na nowo".
Mam możliwość uczestniczenia w takich spotkaniach. Coraz częściej wykonuję zdjęcia przypadkowe, mając świadomość ich potencjalnej wartości. Rozszerzając: tyczy się to różnych imprez, nie tylko, z założenia weteraniarskich. Nic nowego, to, po prostu, nostalgia .
Mogę prawie codzień ujeżdżać taką kolyaskę, z resztą właściciel coraz mniej to czyni- proza życia codziennego, pęd, itd. Jeździłem wieloma zaprzęgami, ale klasyczne dolniaki lubię szczególnie. Mają dobry moment z niskich obrotów i chętnie idą z gazu, bez sprzęgła. Niechętnie wkręcają się w zakres wysokich (wtedy, bo dziś to zaledwie średnie) obrotów, jak do ich możliwości, zwłaszcza porównując do współczesnych bolidów.
Coraz częściej, odnoszę dzikie wrażenie, niedługo będzie oddzielna kategoria prawa jazdy na motocykl z wózkiem bocznym . Faktycznie, w dzisiejszym ruchu drogowym, jazda zaprzęgiem, a zwłaszcza niehamowanym i nie napędzanym wymaga co najmniej, rozwagi .
Ja dziś cywilnie, o pojazdach których poprzednicy brali udział w wielkiej wojnie. To nie był tor, a tzw. codzienne życie. Karetką byli koledzy, a życie ratował często zbieg okoliczności czy, po prostu, szczęście.
Emka. Taka zwykła ema, o której dokładność historyczną, często toczą bój różniaści znawcy. Cenię ich drobiazgowe podejście do tematu.
Lubię motocykle zabytkowe, lubię ten klimat, ale nie trawię ortodoksji. Obracam się w środowisku motocyklowym już wiele lat, doskonale pamiętam imprezy sprzed lat, załóżmy, dwudziestu/ trzydziestu. Czas płynie nieubłaganie, coraz częściej syzyfowe kruszenie kopii o przetłoczenie na pokrywie bagażnika zastępuje możność spotkania osobnika o podobnych zapatrywaniach. Reszta w gestii muzealników .
Zwykły zaprzęg M-72,lekko skundlony, dziś nabiera rangi symbolu. Chichot losu i historii, bo ludzie potrafiący wychwycić nieścisłości, znikają. Pozostaje pamięć, zawodna zresztą, udokumentowana lub nie. Naturalny bieg czasu i zdziwienie odkrywających "na nowo".
Mam możliwość uczestniczenia w takich spotkaniach. Coraz częściej wykonuję zdjęcia przypadkowe, mając świadomość ich potencjalnej wartości. Rozszerzając: tyczy się to różnych imprez, nie tylko, z założenia weteraniarskich. Nic nowego, to, po prostu, nostalgia .
Mogę prawie codzień ujeżdżać taką kolyaskę, z resztą właściciel coraz mniej to czyni- proza życia codziennego, pęd, itd. Jeździłem wieloma zaprzęgami, ale klasyczne dolniaki lubię szczególnie. Mają dobry moment z niskich obrotów i chętnie idą z gazu, bez sprzęgła. Niechętnie wkręcają się w zakres wysokich (wtedy, bo dziś to zaledwie średnie) obrotów, jak do ich możliwości, zwłaszcza porównując do współczesnych bolidów.
Coraz częściej, odnoszę dzikie wrażenie, niedługo będzie oddzielna kategoria prawa jazdy na motocykl z wózkiem bocznym . Faktycznie, w dzisiejszym ruchu drogowym, jazda zaprzęgiem, a zwłaszcza niehamowanym i nie napędzanym wymaga co najmniej, rozwagi .
- Artek
- swobodny rider
- Posty: 2517
- Rejestracja: 09.10.2011, 16:33
- Mój motocykl: Africa Twin
- Lokalizacja: ZMY
Re: Garaż Sylwka.
Obok mnie w miasteczku od 15 lat jest grupa "Partyzanci". http://partyzanci.lipiany.org/
Czasem, jak obserwuję ich doroczne spotkania, to się dziwię, że nikomu nic się stało...
Do kierowania takiego zestawu to trzeba mieć siłę w rencach
Czasem, jak obserwuję ich doroczne spotkania, to się dziwię, że nikomu nic się stało...
Do kierowania takiego zestawu to trzeba mieć siłę w rencach
Dominator.
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Garaż Sylwka.
Czasem wystarczy dobry balans i wózek oporów nie stawia :Artek pisze:Do kierowania takiego zestawu to trzeba mieć siłę w rencach
A bez gondoli, to dopiero ..
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Garaż Sylwka.
Mała zagadka wieczorna. Co to takiego?
Ciekawym, kto pierwszy wpadnie na właściwy trop.
Ciekawym, kto pierwszy wpadnie na właściwy trop.
- magneto
- pogłębiacz bieżnika
- Posty: 844
- Rejestracja: 28.07.2013, 21:03
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Olsztyn
Re: Garaż Sylwka.
Byłe denko byłego tłoka - widok od góry, z widokiem na główkę (byłego) korbowodu
OJP... jeśli mam rację...
OJP... jeśli mam rację...
Psy szczekają, a motocykl jedzie dalej...
RUSSIAN GO HOME !
RUSSIAN GO HOME !
- Qter
- swobodny rider
- Posty: 3404
- Rejestracja: 12.05.2011, 12:07
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Reguły
- Kontakt:
Re: Garaż Sylwka.
mityczny punkt G
pzdr
Qter
Wysłane z mojego SM-G900F przy użyciu Tapatalka
pzdr
Qter
Wysłane z mojego SM-G900F przy użyciu Tapatalka
Geniusz tkwi w prostocie...
we don't cry very hard
we don't cry very hard
- grad74
- swobodny rider
- Posty: 2689
- Rejestracja: 23.06.2012, 07:09
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Siechnice
Re: Garaż Sylwka.
Straszna rdza jakas. Tłoki tak nie rdzewieją. No nie wiem. Łącznik kosza bocznego?
Honda TransalpPD10-99r, Honda Revere RC33-96r, Honda Nx125-99r, SHL M11-62r, WSK Garbuska-68r,Skuterek Motobi 50 z Hondowskim silniczkiem ;).
Gdyby Transalp kardan miał, ideałem by się zwał :)
Gdyby Transalp kardan miał, ideałem by się zwał :)
-
- pałujący w lesie
- Posty: 1525
- Rejestracja: 13.03.2012, 11:08
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Lisków
Re: Garaż Sylwka.
Qter, gratulacje. Odnalazłeś mityczny punkt Garażowy .
Ale główną nagrodę zgarnia (jak zazwyczaj) niezawodny magneto.
Niemniej, postaram się wynegocjować u wilqa bana dla magneta, a przynajmniej w tym temacie. Za szybko psuje zabawę .
Tymczasem dalsze:
Coś stuknęło (wg właściciela), choć powiedziałbym, że raczej zdrowo rąbnęło. Urwał się talerz zaworu. Pojazd stracił "trochę" mocy, ale gość dalej jeździł z tym dzięciołem. Skończył dopiero, gdy zaczęło brakować oleju (wywaliło przez tłumik). Wiórki aluminiowe, stalowe i mieszane są wszędzie.
Postaram się zachować klamoty; wskoczą na półkę osobliwości .
Ale główną nagrodę zgarnia (jak zazwyczaj) niezawodny magneto.
Niemniej, postaram się wynegocjować u wilqa bana dla magneta, a przynajmniej w tym temacie. Za szybko psuje zabawę .
Tymczasem dalsze:
Coś stuknęło (wg właściciela), choć powiedziałbym, że raczej zdrowo rąbnęło. Urwał się talerz zaworu. Pojazd stracił "trochę" mocy, ale gość dalej jeździł z tym dzięciołem. Skończył dopiero, gdy zaczęło brakować oleju (wywaliło przez tłumik). Wiórki aluminiowe, stalowe i mieszane są wszędzie.
Postaram się zachować klamoty; wskoczą na półkę osobliwości .
- magneto
- pogłębiacz bieżnika
- Posty: 844
- Rejestracja: 28.07.2013, 21:03
- Mój motocykl: nie mam już TA
- Lokalizacja: Olsztyn
Re: Garaż Sylwka.
Niniejszym zobowiązuję się do powstrzymania się od psucia... , czy jakoś tak...
Z ciekawości - jaki to silnik ?
Widywałem takie obrazki, ale w V12 48V Woli, "chałupniczo" dostosowanych do zasilania biogazem, ten wygląda jakby singiel, ale... to raczej niemożliwe
Z ciekawości - jaki to silnik ?
Widywałem takie obrazki, ale w V12 48V Woli, "chałupniczo" dostosowanych do zasilania biogazem, ten wygląda jakby singiel, ale... to raczej niemożliwe
Psy szczekają, a motocykl jedzie dalej...
RUSSIAN GO HOME !
RUSSIAN GO HOME !
- grad74
- swobodny rider
- Posty: 2689
- Rejestracja: 23.06.2012, 07:09
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Siechnice
Re: Garaż Sylwka.
Acha , czyli te śliczne wzorki to nie rdza tylko talerz zaworu sobie tak jakiś czas rzeźbił? Aż do środka nie wpadł?
Honda TransalpPD10-99r, Honda Revere RC33-96r, Honda Nx125-99r, SHL M11-62r, WSK Garbuska-68r,Skuterek Motobi 50 z Hondowskim silniczkiem ;).
Gdyby Transalp kardan miał, ideałem by się zwał :)
Gdyby Transalp kardan miał, ideałem by się zwał :)
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość