"bałkańska w żyłach płynie krew"
-
- rozmawiający z silnikiem
- Posty: 430
- Rejestracja: 17.03.2010, 14:19
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: B.B /Bydgoszcz. Hovden i Setesdal. Norge
"bałkańska w żyłach płynie krew"
"Idziemy na nartki? No ba..." odpowiadam i po godzinie jesteśmy z powrotem w domku . Wiatr i mróz daje w ostro. Może o wyprawie napiszę parę słów to się cieplej zrobi ...
Kurcze, ale tam już prawie każdy był, a opisanych wypraw jest wiele, na dodatek nie jestem pisarzem pierwszej klasy
Od momentu kiedy pojechaliśmy do Rumuni (2012), wiedzieliśmy, że to dobry wybór kierunku do podróżowania na 2oo.
Ekipa : Hiszpan i jego dopracowana do najmniejszej nakręteczki 700–tka,
Ja i mój plecaczek Ana, oczywiście wiezie nas równie... a może nawet lepiej dopracowana 600-tka (lepiej dopracowana bo to Hiszpan nad nią siedział po nocach przed wyprawą i chciał mi udowodnić, że się zna na trampkach
Tradycja nakazuje nam ruszać z Gostynina, miasta sexu i biznezu.
Kierujemy się w stronę Czech głównie drogami trzycyfrowymi. Trampusie nienawidzą autostrad
Pierwszy postój okazał się noclegiem nad jeziorem porajskim N 50’39’42’01 E 19’12’34’25.
Super miejscówka, choć nie tak dzika jak byśmy chcieli. Rozbijamy obóz, rozpalamy ognisko i czcimy ciepłą cytrynówką przejechane pierwsze 240 km.
Jadąc przez nasz piękny kraj wymieniamy spostrzeżenia:
H: „Kur…, u nas też jest ładnie i jeszcze w tylu miejscach się nie było."
D: „Kur…, no jest ładnie…, to może nie jedziemy na te Bałkany."
A: „Jedziemy, jedziemy. Ja muszę zobaczyć wszystkie Monastyry."
Po wyprawie do Rumunii wszystkie zabytki, kościoły, zamki, ciekawe miejsca nazwaliśmy po prostu Monastyrami
U naszych braci co robią dobre pivo jedziemy zobaczyć zamek Pernstejn i tu... zonk! Zamek zamknięty bo kręcą sceny do jakiegoś ichniejszego serialu. Ale my nie patrząc na nic wchodzimy na dziedziniec.
Nagle słychać krzyk: "Niee..., zakazano vchlad, wy out!".
"Jak to out ?…Przecież my aktory!!!" odpowiadamy po ichniejszemu
Musieliśmy się zadowolić zdjęciami z zewnątrz.
Następny nocleg przed Mikulovem a dokładnie N 48’53’34’28 E 16’31’44’61, dość duże jeziorka z niezbyt ciekawą wodą.
Kolejny cel to Graz w Austrii a konkretnie ciekawy most i starówka.
Austria żegna nas oberwaniem chmury (a były takie dziwne znaki drogowe, że będzie padać). Udało nam się czmychnąć na stację i przeczekać deszcz. W ślad za nami zjeżdżały kabriolety. To był pierwszy i ostatni deszcz podczas naszej wspólnej wyprawy.
Jadąc coraz dalej coraz bardziej nam się podoba, zaczynają się góry i coraz to bardziej kuszące krajobrazy. Wpadamy do Słowenii przez jakieś małe przejście graniczne. Trampki podskakują z radości, widząc wzniesienia i winkle do pokonania... My również nie ukrywamy radości. "Rzeka pod nami, może byśmy się wykąpali" słyszę. No, na kąpiel w 30 stopniowym upale to każdy by się skusił.
Pytamy lokersów: „Możemy tu (pokazując na rzekę) słymming?” Nie kumają po angielsku. Kur… jak jest pływać po słoweńsku lub niemiecku? Odpowiedz brzmi: „Nie wolno! To jest slung!!!” A wyglądała na przyzwoitą rzekę.
Wyciągamy mapy, chwila konsternacji i mamy! Rogla – tu musi być choćby jakiś potoczek!
Do noclegu na 1325 mnpm prowadzi nas kręta szutrówka nr 701, banany na gębach i jeszcze do tego miejscówka kosmiczna na rozbicie obozu. Tylko pokonać rzeczkę i już można się rozbijać z namiocikiem.
To urocze miejsce i dystans, który pokonaliśmy trzeba było uczcić vinem w klasycznych pucharach z puszek po pivie. Nie zabrać z sobą kieliszków do czerwonego wina na wyprawę to skandal! .
Ana natomiast waliła z gwinta, jak przystało na damę obozu.
W trzy dni zrobiliśmy niecałe 1200 km. "Czy to nie za mało?" pytam.
A: "Pamiętacie, jak jeździliśmy „z koniem w tle”? Jakie było hasło? Bez napinki!”
D: "To było tylko hasło. Profesor zapierdalał jak szalony!"
H: "Gdzie się dojedzie, tam się dojedzie. Nie ma co szaleć!". No i bądź tu poważnym.
Tej nocy było zimno, temperatura spadła do 12 stopni, niby nie najgorzej ale chyba ta wilgoć zrobiła swoje.
Wstałem zmarznięty jak cholera.
D: "O cześć Waldek, ale dziś przypi…..ło w nocy, co?"
H: "Ty jesteś mięczak, ja tam nic nie poczułem" odpowiada mi gość, który stoi za namiotem i szuka jaj w gaciach
Ale się nie przyznał, że było nieciekawie.
Jedziemy w stronę Chorwacji, po drodze odwiedzamy urocze miasteczko Ptuj.
Oczywiście kosztujemy lokalnego piva, focimy monastyry i w drogę.
Zagrzeb omijamy bez zwiedzania. Było po prostu za gorąco, tylko kawka i obiadzik pod mostem nad rzeką Sava. Plitvickie Jeziora to nasz cel na nocleg i kąpiel, zatem jedziemy. Że to jest park narodowy to wiedziałem, ale że my nie damy rady znaleźć miejsca na dziko to byłem w szoku i nie tylko ja
Mieliśmy dobry czas, więc skupiliśmy się na szukaniu dziczy na obóz i tak oto wjechaliśmy od tyłu na camping Korana... no a jak już tu byliśmy to zostaliśmy i skosztowaliśmy wygód, za które zapłaciliśmy (102 KUN/os.+moto+namiocik).
Następny dzień - zwiedzanie Plitvickich Jezior. Plan - trzy, no może cztery godziny i jedziemy dalej.
Po ośmiu godzinach zwiedzania dochodzimy do wniosku, że wszyscy idą w drugą stronę, tylko my, Polacy idziemy w dobrym kierunku. I tak zwiedziliśmy to fascynujące miejsce pod prąd. Tych jezior, tej przyrody nie da się opisać! Trzeba to zobaczyć
Zadar jest naszym kolejnym celem zwiedzania, ale co to się pojawiło na naszej drodze? Zajebisty kanion rzeki Zmarnji! Zjeżdżamy nad same urwisko i podziwiamy widoki, które zapierają dech w piersiach.
Robimy fotki z otwartymi gębami. Przez przypadek trafiliśmy w miejsce, gdzie nagrywali Winnetou (stoi tam tablica upamiętniająca ten fakt). Pakujemy dupska na trampusia a on się przewraca, stopka boczna nie wytrzymała presji! Nagle podjeżdża BMW na niemieckich blachach i gość wyskakuje jak poparzony by nam pomóc trampusia na koła postawić.
Dzięki kolego!
D: "Stopkę się przyspawa gdzieś, oby tylko takie były problemy!"
Zmarnji wpada do Nowigradsko More i tam postanowiliśmy przenocować nad samym brzegiem, więc udajemy się do lakalnego sklepu po rozweselacze, coś do żarełka i jakiś deserek. Deserki zazwyczaj zjadamy no miejscu bo to przeważnie lody były
Znajdujemy miejsce na obóz, rozstawiamy namioty, palimy ogień i wyciągamy trunki na wieczorną biesiadę
H: "Coś nie za mało mamy tego sprzętu do picia?"
D: "No może i za mało, to podjedź do sklepu po jeszcze."
Po całym dniu łazikowania po Plitvickich Jeziorach należała nam się chwila relaksu.
Podgradina to miejsce godne polecenia a koordynaty są na zdjęciu Kasi (Kasia=nawigacja).
Z rańca następnego dnia ruszamy. Ana i Hiszpan wskoczyli w swoja nową kolekcję ciuchów motocyklowych! Ryłem z nich przez jakiś czas
Po drodze dobrzy ludzie pomogli ze stopką boczną, nie musiałem już siedzieć na motocyklu gdy towarzysze zwiedzali „monastyry”.
Trampusie wiozą nas dalej brzegiem Adriatyku w stronę Splitu i Makarskiej. W Makarskiej na światłach widzimy trzy tramki z TCP ale nie udaje nam się ich doścignąć . Szybkie zwiedzanko główniejszych miejsc i dalej na koń! Tego dnia nie ujechaliśmy już daleko bo do Drvenik i tam kolejne godne polecenia miejsce biwakowania. Nie było łatwo wjechać ale Trampusiem da się wszędzie ….
N:43’09’43’34 E:17’13’40’86 Ludziska, którzy przychodzili rano na plażę byli w szoku .
Wyjechać jednak już nie było tak łatwo, bez asekuracji drugiej osoby nie było by szans (za krótkie nogi).
Wydostając się z krzaków mijają nas już wcześniej widziane trampki. Gdzieś na forum już pisaliśmy o tym przelotnym spotkaniu. Wracamy parę kilometrów aby odbić w krętą, widokową trasę w stronę BiH i wykąpać się w wodzie czystej jak kryształ w Studenci.
Wododpady Kravica to miejsce, gdzie można się wykąpać w dość zimnej ale jak orzeźwiającej rzece, wypić Radlerka i pomyśleć o dalszej podróży.
Z tego uroczego miejsca jedziemy do Mostaru. Wszędzie po drodze widać ślady z lat 90 - dziury po pociskach w ścianach czy zburzone domostwa to normalny widok. Mostar też zrobił na nas ogromne wrażenie! W czasie wojny Bośniacy walczyli z Chorwatami o utrzymanie kamiennego Starego Mostu. Dobrze, że most odbudowali w 2004 r. bo chłopaczki, którzy za kasę skaczą z 30 m do rzeki nie mieliby chyba za co żyć.
Tu zdjęcia z wyprawy a raczej ich pierwsza część https://plus.google.com/photos/11684693 ... 2350785779
Cd. będzie jeśli nie zanudzam ale muszę zgrać zdjęcia na Picasa.
Kurcze, ale tam już prawie każdy był, a opisanych wypraw jest wiele, na dodatek nie jestem pisarzem pierwszej klasy
Od momentu kiedy pojechaliśmy do Rumuni (2012), wiedzieliśmy, że to dobry wybór kierunku do podróżowania na 2oo.
Ekipa : Hiszpan i jego dopracowana do najmniejszej nakręteczki 700–tka,
Ja i mój plecaczek Ana, oczywiście wiezie nas równie... a może nawet lepiej dopracowana 600-tka (lepiej dopracowana bo to Hiszpan nad nią siedział po nocach przed wyprawą i chciał mi udowodnić, że się zna na trampkach
Tradycja nakazuje nam ruszać z Gostynina, miasta sexu i biznezu.
Kierujemy się w stronę Czech głównie drogami trzycyfrowymi. Trampusie nienawidzą autostrad
Pierwszy postój okazał się noclegiem nad jeziorem porajskim N 50’39’42’01 E 19’12’34’25.
Super miejscówka, choć nie tak dzika jak byśmy chcieli. Rozbijamy obóz, rozpalamy ognisko i czcimy ciepłą cytrynówką przejechane pierwsze 240 km.
Jadąc przez nasz piękny kraj wymieniamy spostrzeżenia:
H: „Kur…, u nas też jest ładnie i jeszcze w tylu miejscach się nie było."
D: „Kur…, no jest ładnie…, to może nie jedziemy na te Bałkany."
A: „Jedziemy, jedziemy. Ja muszę zobaczyć wszystkie Monastyry."
Po wyprawie do Rumunii wszystkie zabytki, kościoły, zamki, ciekawe miejsca nazwaliśmy po prostu Monastyrami
U naszych braci co robią dobre pivo jedziemy zobaczyć zamek Pernstejn i tu... zonk! Zamek zamknięty bo kręcą sceny do jakiegoś ichniejszego serialu. Ale my nie patrząc na nic wchodzimy na dziedziniec.
Nagle słychać krzyk: "Niee..., zakazano vchlad, wy out!".
"Jak to out ?…Przecież my aktory!!!" odpowiadamy po ichniejszemu
Musieliśmy się zadowolić zdjęciami z zewnątrz.
Następny nocleg przed Mikulovem a dokładnie N 48’53’34’28 E 16’31’44’61, dość duże jeziorka z niezbyt ciekawą wodą.
Kolejny cel to Graz w Austrii a konkretnie ciekawy most i starówka.
Austria żegna nas oberwaniem chmury (a były takie dziwne znaki drogowe, że będzie padać). Udało nam się czmychnąć na stację i przeczekać deszcz. W ślad za nami zjeżdżały kabriolety. To był pierwszy i ostatni deszcz podczas naszej wspólnej wyprawy.
Jadąc coraz dalej coraz bardziej nam się podoba, zaczynają się góry i coraz to bardziej kuszące krajobrazy. Wpadamy do Słowenii przez jakieś małe przejście graniczne. Trampki podskakują z radości, widząc wzniesienia i winkle do pokonania... My również nie ukrywamy radości. "Rzeka pod nami, może byśmy się wykąpali" słyszę. No, na kąpiel w 30 stopniowym upale to każdy by się skusił.
Pytamy lokersów: „Możemy tu (pokazując na rzekę) słymming?” Nie kumają po angielsku. Kur… jak jest pływać po słoweńsku lub niemiecku? Odpowiedz brzmi: „Nie wolno! To jest slung!!!” A wyglądała na przyzwoitą rzekę.
Wyciągamy mapy, chwila konsternacji i mamy! Rogla – tu musi być choćby jakiś potoczek!
Do noclegu na 1325 mnpm prowadzi nas kręta szutrówka nr 701, banany na gębach i jeszcze do tego miejscówka kosmiczna na rozbicie obozu. Tylko pokonać rzeczkę i już można się rozbijać z namiocikiem.
To urocze miejsce i dystans, który pokonaliśmy trzeba było uczcić vinem w klasycznych pucharach z puszek po pivie. Nie zabrać z sobą kieliszków do czerwonego wina na wyprawę to skandal! .
Ana natomiast waliła z gwinta, jak przystało na damę obozu.
W trzy dni zrobiliśmy niecałe 1200 km. "Czy to nie za mało?" pytam.
A: "Pamiętacie, jak jeździliśmy „z koniem w tle”? Jakie było hasło? Bez napinki!”
D: "To było tylko hasło. Profesor zapierdalał jak szalony!"
H: "Gdzie się dojedzie, tam się dojedzie. Nie ma co szaleć!". No i bądź tu poważnym.
Tej nocy było zimno, temperatura spadła do 12 stopni, niby nie najgorzej ale chyba ta wilgoć zrobiła swoje.
Wstałem zmarznięty jak cholera.
D: "O cześć Waldek, ale dziś przypi…..ło w nocy, co?"
H: "Ty jesteś mięczak, ja tam nic nie poczułem" odpowiada mi gość, który stoi za namiotem i szuka jaj w gaciach
Ale się nie przyznał, że było nieciekawie.
Jedziemy w stronę Chorwacji, po drodze odwiedzamy urocze miasteczko Ptuj.
Oczywiście kosztujemy lokalnego piva, focimy monastyry i w drogę.
Zagrzeb omijamy bez zwiedzania. Było po prostu za gorąco, tylko kawka i obiadzik pod mostem nad rzeką Sava. Plitvickie Jeziora to nasz cel na nocleg i kąpiel, zatem jedziemy. Że to jest park narodowy to wiedziałem, ale że my nie damy rady znaleźć miejsca na dziko to byłem w szoku i nie tylko ja
Mieliśmy dobry czas, więc skupiliśmy się na szukaniu dziczy na obóz i tak oto wjechaliśmy od tyłu na camping Korana... no a jak już tu byliśmy to zostaliśmy i skosztowaliśmy wygód, za które zapłaciliśmy (102 KUN/os.+moto+namiocik).
Następny dzień - zwiedzanie Plitvickich Jezior. Plan - trzy, no może cztery godziny i jedziemy dalej.
Po ośmiu godzinach zwiedzania dochodzimy do wniosku, że wszyscy idą w drugą stronę, tylko my, Polacy idziemy w dobrym kierunku. I tak zwiedziliśmy to fascynujące miejsce pod prąd. Tych jezior, tej przyrody nie da się opisać! Trzeba to zobaczyć
Zadar jest naszym kolejnym celem zwiedzania, ale co to się pojawiło na naszej drodze? Zajebisty kanion rzeki Zmarnji! Zjeżdżamy nad same urwisko i podziwiamy widoki, które zapierają dech w piersiach.
Robimy fotki z otwartymi gębami. Przez przypadek trafiliśmy w miejsce, gdzie nagrywali Winnetou (stoi tam tablica upamiętniająca ten fakt). Pakujemy dupska na trampusia a on się przewraca, stopka boczna nie wytrzymała presji! Nagle podjeżdża BMW na niemieckich blachach i gość wyskakuje jak poparzony by nam pomóc trampusia na koła postawić.
Dzięki kolego!
D: "Stopkę się przyspawa gdzieś, oby tylko takie były problemy!"
Zmarnji wpada do Nowigradsko More i tam postanowiliśmy przenocować nad samym brzegiem, więc udajemy się do lakalnego sklepu po rozweselacze, coś do żarełka i jakiś deserek. Deserki zazwyczaj zjadamy no miejscu bo to przeważnie lody były
Znajdujemy miejsce na obóz, rozstawiamy namioty, palimy ogień i wyciągamy trunki na wieczorną biesiadę
H: "Coś nie za mało mamy tego sprzętu do picia?"
D: "No może i za mało, to podjedź do sklepu po jeszcze."
Po całym dniu łazikowania po Plitvickich Jeziorach należała nam się chwila relaksu.
Podgradina to miejsce godne polecenia a koordynaty są na zdjęciu Kasi (Kasia=nawigacja).
Z rańca następnego dnia ruszamy. Ana i Hiszpan wskoczyli w swoja nową kolekcję ciuchów motocyklowych! Ryłem z nich przez jakiś czas
Po drodze dobrzy ludzie pomogli ze stopką boczną, nie musiałem już siedzieć na motocyklu gdy towarzysze zwiedzali „monastyry”.
Trampusie wiozą nas dalej brzegiem Adriatyku w stronę Splitu i Makarskiej. W Makarskiej na światłach widzimy trzy tramki z TCP ale nie udaje nam się ich doścignąć . Szybkie zwiedzanko główniejszych miejsc i dalej na koń! Tego dnia nie ujechaliśmy już daleko bo do Drvenik i tam kolejne godne polecenia miejsce biwakowania. Nie było łatwo wjechać ale Trampusiem da się wszędzie ….
N:43’09’43’34 E:17’13’40’86 Ludziska, którzy przychodzili rano na plażę byli w szoku .
Wyjechać jednak już nie było tak łatwo, bez asekuracji drugiej osoby nie było by szans (za krótkie nogi).
Wydostając się z krzaków mijają nas już wcześniej widziane trampki. Gdzieś na forum już pisaliśmy o tym przelotnym spotkaniu. Wracamy parę kilometrów aby odbić w krętą, widokową trasę w stronę BiH i wykąpać się w wodzie czystej jak kryształ w Studenci.
Wododpady Kravica to miejsce, gdzie można się wykąpać w dość zimnej ale jak orzeźwiającej rzece, wypić Radlerka i pomyśleć o dalszej podróży.
Z tego uroczego miejsca jedziemy do Mostaru. Wszędzie po drodze widać ślady z lat 90 - dziury po pociskach w ścianach czy zburzone domostwa to normalny widok. Mostar też zrobił na nas ogromne wrażenie! W czasie wojny Bośniacy walczyli z Chorwatami o utrzymanie kamiennego Starego Mostu. Dobrze, że most odbudowali w 2004 r. bo chłopaczki, którzy za kasę skaczą z 30 m do rzeki nie mieliby chyba za co żyć.
Tu zdjęcia z wyprawy a raczej ich pierwsza część https://plus.google.com/photos/11684693 ... 2350785779
Cd. będzie jeśli nie zanudzam ale muszę zgrać zdjęcia na Picasa.
Ostatnio zmieniony 27.01.2014, 17:02 przez DOMI, łącznie zmieniany 1 raz.
Trampuś wiadomo...
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
- Trol
- wypruwacz wydechów
- Posty: 965
- Rejestracja: 12.09.2012, 20:32
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Poland
Re: "bałkańska w żyłach płynie krew"
"Ana poszła zwiedzać a my co robimy ?"
A może dla odmiany wypilibyście sobie pivko ?
Co to za model Hannki (namiotu)? :
A może dla odmiany wypilibyście sobie pivko ?
Co to za model Hannki (namiotu)? :
Jestem Trolem poprawnym .Staram się .Nierzadko .
- bankier
- czyściciel nagaru
- Posty: 567
- Rejestracja: 27.01.2009, 21:33
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
Re: "bałkańska w żyłach płynie krew"
Bałkany nigdy nie zawodzą. Robi sie ciekawie
Przyszedł czas na Varadero
-
- rozmawiający z silnikiem
- Posty: 430
- Rejestracja: 17.03.2010, 14:19
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: B.B /Bydgoszcz. Hovden i Setesdal. Norge
Re: "bałkańska w żyłach płynie krew"
Hannka Troll 2
Trampuś wiadomo...
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
-
- rozmawiający z silnikiem
- Posty: 430
- Rejestracja: 17.03.2010, 14:19
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: B.B /Bydgoszcz. Hovden i Setesdal. Norge
Re: "bałkańska w żyłach płynie krew"
Zwijamy się z Mostaru, kierując się z powrotem w stronę Chorwacji (został nam jeszcze Dubrownik). Po drodze zahaczamy o Klasztor Derwiszów w Blagaj.
Jedziemy wzdłuż Republiki Serbskiej podziwiając krajobraz. Widoki ciągle zapierają dech.
Słońce ma się już ku zachodowi a my jeszcze nie mamy dobrego miejsca na nocleg.
D: „Dobra, pierwsze lepsze miejsce i się rozkładamy.”
H: „I to jak najszybciej bo zaraz będzie zupełnie ciemno.”
I tak skończyliśmy na jakimś polu bez wody pod Dubrownikiem, blisko jakiegoś miasteczka z ujadającymi psami. A chwilę wcześniej mogliśmy skończyć na jezdni, ponieważ jakiś chorwacki amator swą strychliną wyjechał na przeciwny (nasz!!!) pas na zakręcie.
Dubrownik zaliczamy z rańca, póki słońce nisko , ale i tak temperatura sięga zenitu. Ana robi dla nas fotki „monastyrów” a Hiszpan i ja degustujemy wiadomo , potem się wymieniamy doświadczeniami. Razem idziemy dookoła starego miasta po murach obronnych. Z tego miejsca są naprawdę ciekawe widoki.
Wjeżdżając do Montenegro, zahaczamy o Herceg-Novi i objeżdżamy Zatokę Kotarską. Czas aby poszaleć w zachęcającej wodzie i ochłodzić się troszkę.
W Kotorze mamy zamiar wejść na ruiny zabytkowych murów miejskich, ale dzień ma się ku końcowi a my znów nie mamy noclegu. Tym razem musi być jakiś camp! Czas się porządnie wykąpać i zrobić małe pranko. Z mapy wynika że w miejscowości Begović jest to czego szukamy. Po rozbiciu obozu, zrobieniu meeega prania
i kąpieli pod prysznicem, z którego woda leciała jak krew z nosa, wracamy do Kotoru na nocne zwiedzanko.
Nocna jazda w krótkich gaciach jest jak lekarstwo na nasze spieczone słońcem ciała. Po powrocie rozliczamy się z właścicielem campu za nocleg (7 euro za łeb). Gość częstuje nas rakiją, my odwdzięczamy się whisky zakupioną w Lidlu i tak biesiadujemy do nocy. Razem z nami biesiadują pier... cykady, o których nie wspomniałem wcześniej ale jakby jechały za nami, są wszędzie i grają zawsze!
H: „Czy te jeb… stwory nie przestaną cykać?”
A: „Pan mówił, że przestaną w listopadzie.”
D: „Cykają bo widzą Hiszpana!”
Następnego dnia nie możemy się rozstać z tym miejscem, a raczej z „plażą”…
Pakujemy manele i wyjeżdżamy dość późno bo morze zajebiste … ta plaża… bo woda pod prysznicem nie leci… Ale miejsce i tak zajebiste!
Do Kotoru wjeżdżamy po raz trzeci, tym razem atakujemy stare mury nad miastem. Widok
A: „Obiadek jemy w Barze.”
D: „No przeważnie jemy w barach, coś się zmieniło?”
H: „Z kim ja jadę ! Chodzi o miejscowość!”
D: „A skąd Ty to wiesz, przecież ja jestem kierownikiem wycieczki!”
No i zjedliśmy w tym Barze, jakby do tej pory było inaczej, właściciel chyba był lokalnym mafiozem, tak wydedukowaliśmy z jego wyglądu i kolesi, którzy go otaczali.
Mafiozo czy nie… zakasał rękawy i osobiście rozpalił grilla. Upiekł nam rybkę złowioną i doprawioną przez niego samego, jak zapewniał.
Przez góry Rumija docieramy nad Jezioro Skadarskie. Stolicę Czarnogóry objeżdżamy bokiem, jak się okazało nie z tej strony. Naszym celem był Monastyr Ostrog (prawdziwy, żeby nie było ), no to wpisaliśmy w „Kasię” namiary i jedziemy, i jedziemy, i jedziemy…. Świat się kończy a Monastyru niet.
H: „Dobrze, że mamy paliwo, bo gdybyśmy teraz stanęli to tubylcy by się tak nami zajęli, że chyba byśmy w samych gaciach zostali!”
D: „Przypominam, że włączyłem rezerwę jakiś czas temu a mój pali więcej niż twój, więc wszystko przed nami.”
A: „A jedziemy w dobrym kierunku bo coś tu dziwnie…”
D: „TAK!”
H: „TAK! ”
Dla pewności zatrzymaliśmy się aby sprawdzić i co się okazało? W nawigacji były dwie miejscowości o takiej samej nazwie, a my, nie sprawdzając położenia celu końcowego, wybraliśmy tę niewłaściwą! No i odjechaliśmy od celu jakieś 50km!
Nagle z krzaczorów wychodzi gość w stanie wskazującym i z całusami do Hiszpana, że on też motocyklista i w ogóle… jakieś dokumenty mu pokazuje. Czas na nas kolego i czym prędzej odjeżdżamy ale droga się kończy i musimy zawracać. Warto było źle „Kasię” ustawić i zobaczyć, jak inni ludzie żyją.
Dotarliśmy wreszcie do Monastyru Ostrog i tam kolejna dla nas śmieszna sytuacja...
Trampuś wiadomo...
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
- Banan70
- osiedlowy kaskader
- Posty: 138
- Rejestracja: 04.03.2011, 20:37
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Kielce
Re: "bałkańska w żyłach płynie krew"
Faktycznie cieplej się robi od samego czytania. Fajna relacja. Dawajcie dalej, czekamy. My z żonką planujemy w tym roku te rejony. Mam pytanko, w jakim miesiącu Wy byliście .
Gdzie jadę tam jadę, ale ...
-
- rozmawiający z silnikiem
- Posty: 430
- Rejestracja: 17.03.2010, 14:19
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: B.B /Bydgoszcz. Hovden i Setesdal. Norge
Re: "bałkańska w żyłach płynie krew"
Wyprawa zaczęła się 15 lipca - to chyba były tropiki w tych regionach
Ale paru rzeczy nauczyliśmy się w Rumuni w 2012 (ten sam termin) np. lekkie ciuszki i koszula najlepiej biała z długim rękawem
Ale paru rzeczy nauczyliśmy się w Rumuni w 2012 (ten sam termin) np. lekkie ciuszki i koszula najlepiej biała z długim rękawem
Trampuś wiadomo...
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
- Dłubacz
- rozmawiający z silnikiem
- Posty: 481
- Rejestracja: 08.11.2009, 18:33
- Mój motocykl: XL600V
- Kontakt:
Re: "bałkańska w żyłach płynie krew"
Klimatyczna wycieczka ..., ale chyba to jeszcze nie koniec .
Patrząc na Wasze zdjęcie przypomniała mi się kawa serwowana z lewej strony pod daszkami i pieruńsko śliskie kamienne płyty na moście...
Patrząc na Wasze zdjęcie przypomniała mi się kawa serwowana z lewej strony pod daszkami i pieruńsko śliskie kamienne płyty na moście...
-
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 270
- Rejestracja: 22.03.2009, 20:39
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: gostynin
Re: "bałkańska w żyłach płynie krew"
Domi nie wiem co napisać jestem w szoku .....nie żartowałeś z relacją .....
-
- rozmawiający z silnikiem
- Posty: 430
- Rejestracja: 17.03.2010, 14:19
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: B.B /Bydgoszcz. Hovden i Setesdal. Norge
Re: "bałkańska w żyłach płynie krew"
Żartowałem ale piszę dalej, sam jestem w szoku
Do Monastyru prowadzi kręta, dość ostra pod względem nachylenia droga. Trampuś ma co robić z pełną obsadą na grzbiecie i jeszcze całym niezbędnym szpejem!
Podczas pokonywania winkli czuję, że trampuś tańczy jak na lodzie z powodu braku powietrza w kółku.
Czas było szukać noclegu a nie zmieniać dętkę, ale najpierw zobaczmy ten Ostrog!
Wchodzimy i już na samym początku gość z wielodzietną rodziną bije pokłony ścianie, po chwili tłumaczy szeptem, z pełną powagą na twarzy, co to za miejsce. Moja ciekawość kończyła się na tym gdzie jest kibel Po chwili postanawiam napompować jednak koło, więc wracam do trampusia, wyciągam kompresorek i dawaj full powietrza w kółeczko.
Totalną ciszę przerywa bzzzyyykkk! Pomyślałem: modlą się czy nie, ja muszę mieć powietrze!
H: „Co to tak bzzzyyyczy? Jakiś znajomy odgłos!”
A: „Aaa .. skończyło się powietrze w kole, to pewnie nasz kompresorek.”
Nagle większość bijących pokłony przestaje to robić i się rozgląda co się dzieje.
H: „Ludziska się modlą a ten się kompresorem bawi ”
Nadciąga gość z rodziną. Pomyślałem, że teraz zginę za przerywanie ciszy, ale nie. Widzę przyjazny uśmiech i pada pytanie czy dzieci mogą na motocykl usiąść celem sfocenia na pamiątkę. Proszę bardzo!
Już się ściemnia, kiedy wyruszamy dalej. Przed nami Slansko Jezero i tam będzie obóz.
N: 42’44’49’57 E: 8’52’33’96
Przy świetle latarek rozbijamy się, robimy kolację przy ognisku, zażywamy kąpieli w jeziorku… i spać.
Już o 5 rano jestem na nogach, aby zmienić dętkę. Ale nie jestem sam, jest też Hiszpan.
D: „Wstałem wcześnie bo nie mam powietrza w kole i muszę to naprawić.”
H: „Kładź się spać, nie masz powietrza tylko na dole ."
D: „Twe mądre słowa zmuszają mnie do zrobienia kawy.”
Wyjęcie dętki i jej załatanie zajmuje nam jakiś czas… Szparag byłby z nas dumny
Durmitor – jedno z wyższych pasm Gór Dynarskich. Tam się kierujemy dalej…
Do Monastyru prowadzi kręta, dość ostra pod względem nachylenia droga. Trampuś ma co robić z pełną obsadą na grzbiecie i jeszcze całym niezbędnym szpejem!
Podczas pokonywania winkli czuję, że trampuś tańczy jak na lodzie z powodu braku powietrza w kółku.
Czas było szukać noclegu a nie zmieniać dętkę, ale najpierw zobaczmy ten Ostrog!
Wchodzimy i już na samym początku gość z wielodzietną rodziną bije pokłony ścianie, po chwili tłumaczy szeptem, z pełną powagą na twarzy, co to za miejsce. Moja ciekawość kończyła się na tym gdzie jest kibel Po chwili postanawiam napompować jednak koło, więc wracam do trampusia, wyciągam kompresorek i dawaj full powietrza w kółeczko.
Totalną ciszę przerywa bzzzyyykkk! Pomyślałem: modlą się czy nie, ja muszę mieć powietrze!
H: „Co to tak bzzzyyyczy? Jakiś znajomy odgłos!”
A: „Aaa .. skończyło się powietrze w kole, to pewnie nasz kompresorek.”
Nagle większość bijących pokłony przestaje to robić i się rozgląda co się dzieje.
H: „Ludziska się modlą a ten się kompresorem bawi ”
Nadciąga gość z rodziną. Pomyślałem, że teraz zginę za przerywanie ciszy, ale nie. Widzę przyjazny uśmiech i pada pytanie czy dzieci mogą na motocykl usiąść celem sfocenia na pamiątkę. Proszę bardzo!
Już się ściemnia, kiedy wyruszamy dalej. Przed nami Slansko Jezero i tam będzie obóz.
N: 42’44’49’57 E: 8’52’33’96
Przy świetle latarek rozbijamy się, robimy kolację przy ognisku, zażywamy kąpieli w jeziorku… i spać.
Już o 5 rano jestem na nogach, aby zmienić dętkę. Ale nie jestem sam, jest też Hiszpan.
D: „Wstałem wcześnie bo nie mam powietrza w kole i muszę to naprawić.”
H: „Kładź się spać, nie masz powietrza tylko na dole ."
D: „Twe mądre słowa zmuszają mnie do zrobienia kawy.”
Wyjęcie dętki i jej załatanie zajmuje nam jakiś czas… Szparag byłby z nas dumny
Durmitor – jedno z wyższych pasm Gór Dynarskich. Tam się kierujemy dalej…
Trampuś wiadomo...
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
-
- rozmawiający z silnikiem
- Posty: 430
- Rejestracja: 17.03.2010, 14:19
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: B.B /Bydgoszcz. Hovden i Setesdal. Norge
Re: "bałkańska w żyłach płynie krew"
Durmitor warto objechać wzdłuż i w szerz. My tylko przejechaliśmy wzdłuż docierając tam gdzie chyba trampkarze lubią zjeść, wypić i
Bardzo miło nas tam wspominają
Rzeka Riva doprowadzi nas do granicy Czarnogóry z Republiką Serbską
Z jednego pięknego kanionu przez Żabljak jedziemy podziwiać następnyh
Bardzo miło nas tam wspominają
Rzeka Riva doprowadzi nas do granicy Czarnogóry z Republiką Serbską
Z jednego pięknego kanionu przez Żabljak jedziemy podziwiać następnyh
Trampuś wiadomo...
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
-
- rozmawiający z silnikiem
- Posty: 430
- Rejestracja: 17.03.2010, 14:19
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: B.B /Bydgoszcz. Hovden i Setesdal. Norge
Re: "bałkańska w żyłach płynie krew"
Do Żabljaka warto pojechać przez Kanion Suśica szlakiem dla trampusia
o tędy: https://www.google.com/maps/@43.1863336 ... a=!3m1!1e3
Była walka aby nie wylądować na
Krętą drużką przez pastwiska dojechalim do Żabljska
Słoneczko zachodzi i my zachodzimy do sklepu po niezbędny towar, zerkamy na mapę i mamy nocleg
N: 43'06'07'37' E: 19'14'43'86
Budzi nas piękne poranne słoneczko
Z samego rana szukamy tarasów widokowych na Kanion Tary. Mieliśmy zaliczyć trzy a zaliczyliśmy to
Wreszcie oczom naszym pokazał się kanion....Kanion Tary.
I most z niejednego filmu
Jedziemy wzdłuż rzeki droga jest naprawdę godna przejechania tym samym kierujemy się w stronę ciekawej dla nas Albanii
Kontrast Czarnogóry na odcinku 300m
Docieramy do granicy z Albanią
o tędy: https://www.google.com/maps/@43.1863336 ... a=!3m1!1e3
Była walka aby nie wylądować na
Krętą drużką przez pastwiska dojechalim do Żabljska
Słoneczko zachodzi i my zachodzimy do sklepu po niezbędny towar, zerkamy na mapę i mamy nocleg
N: 43'06'07'37' E: 19'14'43'86
Budzi nas piękne poranne słoneczko
Z samego rana szukamy tarasów widokowych na Kanion Tary. Mieliśmy zaliczyć trzy a zaliczyliśmy to
Wreszcie oczom naszym pokazał się kanion....Kanion Tary.
I most z niejednego filmu
Jedziemy wzdłuż rzeki droga jest naprawdę godna przejechania tym samym kierujemy się w stronę ciekawej dla nas Albanii
Kontrast Czarnogóry na odcinku 300m
Docieramy do granicy z Albanią
Trampuś wiadomo...
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
-
- emzeciarz agroturysta
- Posty: 270
- Rejestracja: 22.03.2009, 20:39
- Mój motocykl: inne endurowate moto
- Lokalizacja: gostynin
Re: "bałkańska w żyłach płynie krew"
o dziwo ...ale też się czyta
-
- rozmawiający z silnikiem
- Posty: 430
- Rejestracja: 17.03.2010, 14:19
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: B.B /Bydgoszcz. Hovden i Setesdal. Norge
Re: "bałkańska w żyłach płynie krew"
o dziwo to się pisze ale lekko nie jest
Widzisz przyjacielu wjechaliśmy już do Albanii a to oznacza, że to prawie koniec naszej wyprawy
Koniec i za razem początek nowej
Misterny plan już w toku
Widzisz przyjacielu wjechaliśmy już do Albanii a to oznacza, że to prawie koniec naszej wyprawy
Koniec i za razem początek nowej
Misterny plan już w toku
Trampuś wiadomo...
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
Suzuki Jimny "kurczak"
Ford Focus "foczka"
Wiatr we włosach,w oczach łzy a na blacie cztery trzy
-
- wiejski tuningowiec
- Posty: 102
- Rejestracja: 10.07.2010, 10:17
- Mój motocykl: XL600V
- Lokalizacja: Wałbrzych
Re: "bałkańska w żyłach płynie krew"
Proszę o więcej współrzędnych noclegów na dziko. W tym roku zamierzamy zwiedzić te regiony.
Każda miejscówka się przyda.
Świetny opis i czekam na ciąg dalszy.
Każda miejscówka się przyda.
Świetny opis i czekam na ciąg dalszy.
Moto Było : Komarek na dobry początek, Jawa 350 TS, Junak M10 (Jego najbardziej mi żal) Suzuki GS 500E dalekosiężny
Moto Jest : Trampkarz XL 600V zielona mila
: Aprilia Caponord ETV 1000
Moto Jest : Trampkarz XL 600V zielona mila
: Aprilia Caponord ETV 1000
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości