falco pisze:Po lekturze "Motocyklisty Doskonałego" staram się zawsze omijać pasy na jezdni a naklejane żółte w szczególności, gdy jest mokro, to już w ogóle radzę nie wjeżdżać i absolutnie na nich nie hamować!!
Taaak ... "Motocyklista doskonały" 90% opisanych przez forumowiczy sytuacji jest w książce opisane jako błędy podstawowe i proste rady jak ich uniknąć ... przykładowo deszczyk nie jest zły ... pomijając pierwszy moment. Czyli do chwili kiedy jezdnia jest spłukana przez deszcz lepiej sie zatrzymać na kawe ... a jak juz musisz jechac w pierwszych 30 min deszczu to ZWOLNIJ ...
pasy żółte czy białe na mokro to zwyczajnie lodowisko... niektóre płyty poślizgowe są robione w ten sposób.
A o ich śliskości kiedyś przekonalem się jak w Gdańsku na skuterku w czasie deszczu wjechałem na przejscie i odkręciłem za mocno gaz ( skuter 50 ... bez tuningu jeszcze był zblokowany ) usłyszałem tylko wzrost obrotów i zauważyłem jak tył zaczoł wyprzedzać mnie z prawej ... oj było gorąco ... skonczyło się na strachu i mimowolnej zmianie pasa ruchu w wyniku silnej kontry ... swoją drogą to był moj pierwszy drift na pierdzikółku nawet Trampkiem się tak nie bawie
"MOTOCYKLISTA DOSKONAŁY" - lektura obowiązkowa przed wyjechaniem na drogę ...
W życiu pewne są tylko śmierć i podatki ...
Transalp '99 600V
falco pisze:Po lekturze "Motocyklisty Doskonałego" staram się zawsze omijać pasy na jezdni a naklejane żółte w szczególności, gdy jest mokro, to już w ogóle radzę nie wjeżdżać i absolutnie na nich nie hamować!!
Taaak ... "Motocyklista doskonały" 90% opisanych przez forumowiczy sytuacji jest w książce opisane jako błędy podstawowe i proste rady jak ich uniknąć ... przykładowo deszczyk nie jest zły ... pomijając pierwszy moment. Czyli do chwili kiedy jezdnia jest spłukana przez deszcz lepiej sie zatrzymać na kawe ... a jak juz musisz jechac w pierwszych 30 min deszczu to ZWOLNIJ ...
pasy żółte czy białe na mokro to zwyczajnie lodowisko... niektóre płyty poślizgowe są robione w ten sposób.
A o ich śliskości kiedyś przekonalem się jak w Gdańsku na skuterku w czasie deszczu wjechałem na przejscie i odkręciłem za mocno gaz ( skuter 50 ... bez tuningu jeszcze był zblokowany ) usłyszałem tylko wzrost obrotów i zauważyłem jak tył zaczoł wyprzedzać mnie z prawej ... oj było gorąco ... skonczyło się na strachu i mimowolnej zmianie pasa ruchu w wyniku silnej kontry ... swoją drogą to był moj pierwszy drift na pierdzikółku nawet Trampkiem się tak nie bawie
A u mnie jest taki odcinek "eksperymentalny" asfaltu który jest raczej ma więcej wspólnego z betonem (ale ja tam się nie znam). Ja w każdym razie nazywam go różowy, bo przy odpowiednim świetle ma taki delikatny połysk faktycznie szaro-różowawy. Odcinek ma ze 300m i w deszczu jest piekielnie niebezpieczny, jest to odpowiednik delikatnej gołoledzi. Wg. mnie super się nadaje na testy "wiekowości" i faktycznej jakości opon przez cały czas użytkowania. Świetnie to czuć, ja tak jeżdżę 3x dziennie różnymi autami.
W każdym mieście powinny być takie do uświadamiania kierowców co potrafi jego guma.
Zaliczyłem i ja parkingówkę... Ale żeby nie było tak wesoło, to oczywiście musiało się coś stać.
Jak robię oberasy i lecę przez kierę, a moto ma mocne przyziemienie, to oczywiście nic poważnego się nie dzieje, ale jak się zachwiałem na parkingu to oczywiście k***a musiałem trafić bakiem w słupek...
No żesz ch** by to strzelił...
Efekt? - wgniota na baku przy jajach i skrzywiona dźwignia skrzynki biegowej... Ech...
przeszczep pisze: (...)musiałem trafić bakiem w słupek...
No żesz ch** by to strzelił...
Efekt? - wgniota na baku przy jajach i skrzywiona dźwignia skrzynki biegowej... Ech...
Nie narzekaj, mogłeś sobie zrobić słupkiem wgniotę na jajach, a to byłoby znacznie gorsze...
kiedyś podjechałem do świateł zatrzymałem moto bliżej osi (2 pasy w jednym kierunku) co by w te plany oleju na środku nie wjechać i spontanicznie postawiłem w ten syf nogę uuuu było gorąco przez chwilę ale utrzymałem trampka w pionie
W sumie doświadczenia "trampkowe" mam niewielkie, ale pierwszą glebę parkingową już zdążyłem zaliczyć. Pojechałem sobie do rodzinki (trasa jakieś 600 km), wszystko bez uwag, a wracając - tuż pod garażem - zahamowałem delikatnie przednim hamulcem przy skręconym kole. Wynik - nawet nie zdążyłem do końca uciec z nogą - kostka dostała obciążenie połowy wagi trampka. Wystarczyło bym kulał 2 tygodnie.
Kiedyś (long, long time ago and in other galaxy) ruszając w śniegu wyłożyłem się na WSK. Najgorsze było to, że nie chciała potem odpalić, a odpalanie "na pych" po śniegu i lodzie ma swoje niezapomiane strony.
"Тише едешь, дальше будешь"
Najdalsza podróż zaczyna się od jednego kroku.
Mam i ja za sobą pierwszą glebę. Było to nie do końca udane hamowanie awaryjne...wyhamowałem, nie przyłoiłem ale się w finale położyłem, a właściwie położyłem sobie moto na prawej nodze. Operacja, 8 tygodni zrastania kości w śródstopiu (minęły 2 i mam już dość - nuda), potem pewnie rehabilitacja itp. Moto prawie bez szwanku, jakieś drobne ryski.
LUK76 pisze:Mam i ja za sobą pierwszą glebę. Było to nie do końca udane hamowanie awaryjne...wyhamowałem, nie przyłoiłem ale się w finale położyłem, a właściwie położyłem sobie moto na prawej nodze. Operacja, 8 tygodni zrastania kości w śródstopiu (minęły 2 i mam już dość - nuda), potem pewnie rehabilitacja itp. Moto prawie bez szwanku, jakieś drobne ryski.
Wniosek z tego taki, że inwestycja w dobre buciki się opłaci
powrotu do zdrowia życzę
Jak się smucisz to jesteś smutas a jak się kłócisz to jesteś ....☺
No ja jakieś dwa tygodnie temu zaliczyłem parkingówkę koło domu wpycham motonga z garażu a tu wpada tylne koło do korytka i ciągnie mnie na bok oczy mi i go nie utrzymałem skończyło się na szczęście na drobnych ryskach na gmolach
Bolek pisze:Wniosek z tego taki, że inwestycja w dobre buciki się opłaci
Najlepsze jest to, że wykonałem to w SIDI Adventure, kupionych 2 tygodnie wcześniej Zastanawiam się cały czas, czy takie liche są i teraz mam kuku, czy takie dobre, i kuku mam takie a nie gorsze???
400 km nawinięte po rajdzie, wracam do chaty w deszczu, jadę skrótem, 200m do domu, tak jak zawsze przez ścieżynkę, jadę 15km/h a tu nagle "budzę" się na glebie ....było za miękko, przednie koło odjechało w błocie a ja na ziemię. Kolano konkretnie stłuczone, całe szczęście były ochraniacze w spodniach, skończyło się na siniakach które wyszły po 2 tygodniach. Moto lekko otarte.
Potwierdza się twierdzenie, że najwięcej wypadków zdarza się w okolicach domu.
No coz. Pochwale sie i ja moim najnowszym osiagnieciem. Wyjechalem wczoraj wieczorem pojezdzic. Temp z 17 st zblizam sie do zakretu 90 st w miescie. Zwalniam do 30 km/ mocno skladam sie w prawo i odkrecam gaz. Nagle sune na boku po ziemi i slysze zgrzyt pilowanej stali... Pozbieralem sie w dziesiec sekund. Nie odnioslem ran, lekko szlifniete spodnie, gmol, podnozek, stopka hamulca i stelaz kufra. Mysle, ze jest ok, nawet nic nie bede robil ot takie rany w boju
Były filmiki jak podnosić to jeszcze mój jak glebić ja się też przejąłem glebą gdzie powstało małe wgniecenie na zbiorniku, potem kolejne już olewałem bo nie ma sensu się tym przejmować, żeby motocykl wyglądał i się nie niszczył musiał by stać w garażu a i to go nie uchroni bo tam też z różnych powodów może się wywalić
Przeczytałem wpisy poprzedników i dołożę swój "popis". W prawdzie wyglebiłem motonga, a nie siebie, ale przez siebie. Chciałem w garażu na bocznej naciągnąć łańcuch. Elegancko pochodzę od tyłu do konia, zakładam klucz ma śrugę oski tylnej, pociągnąłem mocno w górę i.... klucz został mi w ręku, a motong wyp.....ł się na prawy boczek zjeżdżając spektakularnie po wytynkowanej na chropowato ścianie garażu. Pękniete prawe lustro, zdarta owiewka i kawałek szyby. Tak to jest, jak człowiek myśli o dupie Maryny, zamiast o swoim koniu
No i wczoraj zaliczyłem glebę na drodze wyjeżdżam sobie spokojnie z domu no i jakiś k.....s zaczął wyprzedzać na podwójnej ciągłej i prosto na mnie no to po hamulcach i na bok żeby mnie nie pi......ął motong mi glebnął na nodze ale jakoś sie wydostałem. Skończyło się na obtartej nodze i połamanym tylnym kierunku. Dorwać h..a i tak mu żeby juz za kierownice nie siadł to mało człowiek sie w niedziele chce spokojnie przejechać i by cie tak kretyn zabił
Wprawdzie to mój pierwszy post i oczywiście wiem, że powinienem zacząć od przedstawienia się w odpowiednim dziale, ale może to zrobię jak juz kupie trampka, bo wybrałem sobie go na moje pierwsze moto. A z racji tego, że zaliczyłem dziś małą glebę x 2, to miejsce jest dobre:)
Wprawdzie mam już swoje lata, bo 40 na karku ale dopiero teraz postanowiłem sobie zrobić A i kupić moto.
Aktualnie jestem na 12 godzinie mojego kursu, może 14:) Dzisiaj miałem jazdy na mieście i byłem z siebie bardzo zadowolony. Pięknie przejechałem dwa razy trasę egzaminacyjną z moim instruktorem. Prawie bezbłędnie pomijając fakt wyprzedzenia rowerzysty na łuko skrzyżowaniu. Pewnie bym za to oblał, ale kto tam zwalnia na skrzyżowaniu i nie wyprzedzi rowerka... przepis jednak jest przepis.
Wracając do jazdy, to po ostatniej rundce zbieraliśmy się z instruktorem do "domu" i ruszamy. Ja szczęśliwy i zadowolony, że pięknie przejechałem trasę i wyjeżdżamy sobie na ulicę. Samochód ładnie przepuściłem i tu dosyć niespodziewanie pojawia się następny. Spokojnie bym tam wjechał ale już w ruchu słyszę mojego instruktora... czekaj na mnie:) Zabrakło mi odruchu i hamując dałem się ograć CBFowi i nie doceniłem jego wagi. Skończyło się glebą i motocykl na mnie. Efekt złamana rączka od sprzęgła a tu wrócić 10 km trzeba... Szybka narada i jakoś wracamy. Złamaną rączką jakoś dałem rady zmieniać na jedynkę i przeszedłem szybki kurs zmiany biegów bez sprzęgła. No to sobie myślę obciach jak sk.... ale żyć trzeba. Wracamy do ośrodka i już ze skruchą witam właściciela, który do mnie podchodzi. Zaczął się motocyklowi przyglądać, ja zsiadam i mu go przekazuje zamiast go postawić. Efekt druga gleba i razem z szefem ośrodka:) Tym razem skończyło się na jakimś zadrapaniu kasku i ogólnym marudzeniu gościa, że jestem "lepszy" od panienek które się uczą...:) Nie pozostało mi nic innego jak się zwinąć i poczytać wątek o glebach abym sobie za bardzo samooceny nie zaniżył:) W każdym razie dwa nowe doświadczenia mam już na koncie.
Podczas kursu na rondzie rozjechał -najechał na mnie od tyłu mój własny instruktor nauki jazdy .Pierwszy raz widziałem gościa który jednocześnie płacze i robi w gacie.